- Od prawdziwego chleba się nie tyje. Tylko od tego, w które pakuje się pełno ulepszaczy, barwników i innej chemii. Ja już tego nie nazywam chlebem, tylko popierdółką - mówi Jerzy Janyszek, współwłaściciel rzemieślniczej piekarni w we wrocławskiej Leśnicy.
ROZMOWA Z JERZYM JANYSZKIEM, właścicielem piekarni
Jerzy Janyszek: Do jednego sklepu woziłem kiedyś 600 bochenków, a teraz 20.
Edyta Bryła: Tak mało?
- Tak, bo ludzie jedzą coraz mniej prawdziwego chleba.
Dlaczego?
- Bo słuchają pierdół, że od chleba się tyje. A niech pani zobaczy mojego wspólnika. Namiętnie je chleb, a jest szczupły. Moja żona to samo, pasjami uwielbia chleb i nasze bułeczki.
To o co chodzi z tym tyciem?
- Od prawdziwego chleba się nie tyje. Tylko od tego, w które pakuje się pełno ulepszaczy, barwników i innej chemii. Wkłada się do takiego pieczywa z pięć chemicznych składników. W tym pepsi albo karmel, dla lepszego koloru. Bywa, że chleb ze zwrotu przemiela się i piecze nowy. Ja już tego nie nazywam chlebem, tylko popierdółką. Przecież tego w ogóle się nie da jeść. Jakbym miał takiego chleba spróbować, to najpierw testament bym napisał. Gdy idę do marketu i przechodzę obok działu z pieczywem, to zatykam nos, bo śmierdzi. Ale żeby to zauważyć, to trzeba dobrze znać zapach prawdziwego chleba z rzemieślniczej piekarni. Wie pani, ile jest mąki w takim przemysłowym chlebie?
Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Kliknij [zgadzam się], aby ta informacja nie pojawiała się więcej.
Kliknij [polityka cookies], aby dowiedzieć się więcej na temat wykorzystania plików cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki internetowej.